Dużym problemem dla twórców polskich filmów dokumentalnych jest brak czasu wynikający zwykle z braku pieniędzy. Okres dokumentacji skraca się do niezbędnego minimum, a z powodu wygórowanych cen taśmy filmowej nie można pozwolić sobie na spokojne obserwowanie otoczenia przy włączonej kamerze. Na pytanie, co można by zrobić, chcąc zapewnić filmowcom komfortowe warunki pracy, Magda Piekorz odpowiada: dać im dużo czasu na dokumentację i dużo filmowej taśmy. – Dokumentacja to bardzo ważny etap pracy filmowca. Jej celem jest poznanie bohaterów, oswojenie ich z obecnością ekipy. Im wcześniej na dokumentacji pojawi się operator z kamerą, oświetleniowiec, dźwiękowiec, tym lepiej dla filmu. Niestety, w polskich realiach na dokumentację jeździ się często z notesem i półamatorskim dyktafonem.
„Każdy metr taśmy na wagę złota” – to przykazanie wpajane jest młodym filmowcom już w szkołach. Magda przyznaje, że często walczy z pokusą, by włączyć kamerę i pozwolić „rozkręcić się” bohaterom. Hamuje ją świadomość, że taśmy musi starczyć na cały film, a nigdy nie ma jej pod dostatkiem: Film fabularny metruje się na podstawie scen i dialogów. Można dzięki temu ustalić, ile potrwa i ile w związku z tym taśmy potrzebować będzie reżyser. W przypadku dokumentu sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. W naszej pracy zbyt wiele zależy od osób, które filmujemy – nie da się więc precyzyjnie określić długości i ilości scen. Luksusem byłoby móc czekać na naturalny bieg zdarzeń, mając włączoną kamerę. Dlatego większość reżyserów decyduje się kręcić dokumenty na nośniku magnetycznym, co daje im komfort realizacji.
Komu potrzebny dokument?
Jednym z najważniejszych celów reżysera filmu dokumentalnego jest pokazanie prawdy o człowieku. Zdaniem wielu osób panowanie talk-show, w których ludzie sami, bez skrępowania obnażają swoją prawdę, nawet tę najintymniejszą, czyni wysiłek dokumentalisty bezcelowym. Magda i Bartek nie zgadzają się z tymi opiniami. – Sukces cyklu „Czas na dokument” pokazał, że polscy widzowie potrzebują dobrych filmów dokumentalnych – przekonuje Magda. – Nawet, a może zwłaszcza w czasach talk-show. Obok widza „Big Brothera” istnieje przecież inny widz – taki, który włączy telewizor na Polsat czy TVN, gdy w programie znajdzie zapowiedź emisji dokumentu, taki, który pójdzie do kina na mądry i wcale nie najłatwiejszy film „Być i mieć”. To zupełnie inni odbiorcy – istnienie jednego nie oznacza, że mamy zapomnieć o wrażliwości i kulturalnych potrzebach drugiego. Zdaniem Bartka coraz więcej widzów odczuwa zmęczenie szantażem emocjonalnym i swoistym terroryzmem uprawianym przez media, zwłaszcza komercyjne: Dzisiejszy widz coraz częściej potrzebuje powrotu do prostych spraw i prostych emocji. Nie chce oglądać programów, w których ludzie pchają mu się przed oczy ze swoją „prawdką”, swoim „żyćkiem”. Bohaterowie filmów dokumentalnych nie mają bebechów na wierzchu. Myślę, że wyrobiony widz to zauważa i docenia trud reżysera, który próbuje głębiej wniknąć w psychikę bohatera.
Debiutując po raz drugi
Magda Piekorz nakręciła swój pierwszy film fabularny. Osiągnęła sukces – „Pręgi” zdobyły Złote Lwy na festiwalu w Gdyni i będą reprezentowały Polskę w walce o Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Także Bartek myśli o debiucie fabularnym. Oboje nie zamierzają jednak porzucać dokumentu. – Mamy świadomość znakomitej tradycji, ale mamy też wszystko, by jej sprostać. Wierzę w nas, reżyserów, wierzę w widza, wierzę w dokument – mówi Magda.